No najlepsza cześć z Dizzy. Szczególnie wydanie na NES'a.
Świetnie zróżnicowane lokacje, genialna muzyka (tworzyła magiczny klimat), możliwość dotarcia do miejsc na wiele sposobów (kolejki kopalniane, używanie liny, czy skoki w odpowiednie miejsca), chyba też niektóre przedmioty można było otrzymać na więcej niż jeden sposób, bardzo fajne mini-gry. Ukończyć udało mi się tylko na emulatorze, głownie przez brak możliwości zapisu stanu gry na nes'ie. Podziwiam tych co ja ukończyli na padzie, bez solucji.
Z minusów to głównie to, że z czasem przestawiony i pozostawiony przedmiot mógł po prostu zniknąć (pewnie ograniczenie 8 bitowej konsoli).
Ja jakoś zdecydowanie wolałem Magicland i Yolkfolk, co nie zmienia faktu, że Dizzy jest kultowy :)
Świetna produkcja, ale gra bardzo trudna. Jak wspomniałeś, dlatego, że nie było sejwa, a z każdej strony czaiło się coś, co cię atakowało, a w wielu przypadkach zabijało od razu. W dodatku wiele elementów zręcznościowych, które przy niezbyt dobrym sterowaniu tym jajem bywały równie niebezpiecznie. No i tylko 3 sloty na itemy.
Dla małego dzieciaka to była epicka przygoda :) Bardzo fajna i różnorodna muzyka, ciekawe zagadki, rozbudowany świat ;) Tym się żyło, pamiętam po nocach nie mogłem zasnąć i próbowałem rozwiązywać powiązania przedmiotów w grze.
Pamiętam ją jako trudną grę, ale bardzo satysfakcjonującą, gdy jako dzieciak używając kolejnych przedmiotów dochodziłem coraz dalej... Niestety produkcji nie ukończyłem ze względu na wysoką trudność. Brak zapisów, 3 sloty na przedmioty (ile łażenia było), łatwość śmierci z powodu głupiego pająka czy innych ciężko zauważalnych rzeczy... Mimo wszystko gra zaawansowana jak na Pegasusowe standardy, zresztą jak i reszta "złotych" gier.