Pierwszy odcinek zwiastował coś interesującego, drugi mnie znudził, trzeci zmęczył, a czwarty leciał podczas sprzątania i rozwieszania prania. Nuda i strata czasu. Oczywiście miły, nawrócony SS-man, w którym zakochuje się ślepa Francuzka - "od pierwszego chrząknięcia". Banał.
acha, czyli w porządku, wprawdzie po Politycznej Szkole NSDAP, prowadzonej przez SS, ale biedny zwykły żołnierzyna...
Jakby tego było mało, to jeszcze realia wojny, jakieś takie mało przekonujący, np. Francuzi krzyczący przez okno do Niemca: "przeklęci naziści" i inne tego typu kwiatki. Niemcy przekupują ludność żywnością, aby dowiedzieć się kim jest dziewczyna która nadaje przez radio. Jakby na prawdę tak wyglądała II wojna światowa, to nie byłoby komór gazowych ani Auschwitz.
Masz rację, dokładnie tak samo odebrałem całość serialu. Szkoda, bo zapowiadał się naprawdę świetnie. Liczyłem na coś w stylu "Bękarty Wojny."
Okupacja we Francji, wino, ostrygi i śpiew, nikt nie pracuje a wszyscy mają się dobrze.
I Ruch Oporu wzorowany na "Allo Allo" - stare baby rozpracowują niemieckie pozycje i transporty, facet tylko obsługuje radio. Latają po mieście obwieszeni bronią. A najlepsza była ta szefowa RO jak sobie garsonkę przepasała taśmą z amunicją jakby była kaemistą w partyzantce (szkoda, że nie dzierżyła w łapach MG-42) i paraduje tak sobie pomiędzy Niemcami.