zdecydowanie lepsza jest nowela o Jadźce, oparta na - notabene równie genialnym - opowiadaniu samego Nasfetera "najpiękniejszy dzień". kolejny film tego reżysera opowiadający o okrucieństwie dzieci - ale także o dojrzewaniu, rodzącym się poczuciu godniości i - uczuciu.
Druga nowela - ta o pończochach - ciut pachnie Rodziewiczówną - jej bohaterka jest może ciut egzaltowana (to już nie dziecko, tylko dorastająca panienka). ale w sumie równie wstrząsająca.
Polecam ten film wszystkim wrażliwcom.
Hmm... w pierwszej historii ( o pończochach) wszystko zrozumiałam. Skończyła się, ale w sumie na niczym nowym, w punkcie wyjścia. Jakby historia nie miała końca. Rodzina dziewczyny była biedna , ona cierpi z tego powodu. Ale w drugiej nie zrozumiałam dwóch rzeczy: Z wypracowaniem - Dlaczego Jadźka opisała własnie ten dzień jako najpiękniejszy, i zakończenie filmu. Miałam wrażenie że urwał się nagle i jest pozbawiony zakończenia. Nie wiadomo co było dalej. takie dziwne.
Jest mi bardzo przykro albowiem nie ma we mnie nienawiści. Jednakże niestety jesteś tępa.
Jadźka opisała ten właśnie dzień bo mogła podróżować... Nigdy wcześniej i nigdy później opuściła rodzinnego miasteczka. A przy zakończeniu noweli wracamy do punktu wyjścia (jak przy noweli o Matyldzie): Jadzia nie chce chodzić do szkoły, bo dokuczają jej dzieci. I jej historia i opowieść o Matyldzie są otwarte, pozostaje nam sie tylko domyślać, co się stanie dalej.
obydwie historie poruszające, dziewczyny cierpią gdyż pochodzą z biednych rodzin - zdaje mi się ze we współczesnym świecie bieda powoduje nawet wyraźniejszy podział wśród dzieci.
Olbrzymią rolę w wychowaniu pełnią nauczyciele. Prześladowane, biedne dziecko bez ich pomocy jest stracone. Smutny film.
ee, ja tam będę twardo bronić nowelki o Matyldzie. historia szalenie delikatna, problem Matyldy może wydawać się błachy (pończoch się jej zachciewa, a ludzie mają większe zmartwienia) nie ma tu gwałtów czy pobić, a jednak ogrom cierpienia bohaterki jaki wylewał się z ekranu, konflikt jaki nosiła w sobie rozdarta między własnymi pragnieniami, a miłością do matki i babci, sposowodowały, że wyłam potok łez razem z nią i jej pończochami :)
mnie też było żal Matyldy, tym bardziej, że dany z serca prezent od babci stał się niechcący przyczyną cierpienia dziewczynki, a rękawiczki i szal tylko dobiły Matyldę, bo tak jakby poczuła, że już nigdy nie uwolni się od niespełnionych marzeń o prawdziwych pończochach - takie kiedyś były marzenia :-) a nie ajfon-srajfon, hehe