i jako ateista i jako św. Józef... chyba, że to obrazoburcze?
Ale polecają na stronie naszej parafii, to chyba jednak poprawne politycznie.
Herkulesa już nie da rady, to szukamy w inną stronę, pod kontrowersyjność. No, można i tak. Czy on przypadkiem wylewu nie dostał w międzyczasie? Bo coś mi się o uszy obiło.
Granie różnych postaci to święte prawo aktora. Piotr Adamczyk też zagrał Karola Wojtyłę / Jana Pawła II a teraz próbuje grać inne role (akurat te mu średnio wychodzą).
Sylwester Stallone też przez długi czas był utożsamiany z Rocky'm a potrafił później stworzyć równie popularną (jeśli nie bardziej) kreację w filmach o Rambo i zagrał także dobre rolę w wielu innych filmach.
Wielu aktorów to potrafiło, więc czemu nie Kevin Sorbo... chociaż akurat Herkulesa ciężko przebić, bo to była rola jego życia.
'Sylwester Stallone też przez długi czas był utożsamiany z Rocky'm a potrafił później stworzyć równie popularną (jeśli nie bardziej) kreację w filmach o Rambo' - i całą masę innych rzeczy, w tym role komediowe. Wiem, 52 filmy z gościem obejrzane. Ale jego postaci komandosów/bokserów itp. a nawet płatnych zabójców charakteryzuje wspólny rys uczciwego faceta, natomiast Sorbo ewidentnie poszedł w dwie skrajności, które zaznaczyłam półserio w tym temacie wzbudzającym jak widać sporo emocji.
Akurat Św. Józef i Herkules (ten grany przez Sorbo) mają cechy postaci bardzo szlachetnych, wyznających wartości Chrześcijańskie.
Poza tym, jak już ktoś zauważył rola to rola... dobry aktor potrafi zagrać i te skrajne.
nie bardzo rozumiem co napisałes? Że niby Sorbo raz jest ateistą, a raz wierzącym. Jeśli tak to z tego co wiem Sorbo zawsze był bardzo religijny. Aż dziwiło że wystąpił w komedii ,,Bitch Slap", bo tam się naśmiewają z zakonnic. A jeśli chcesz powiedziec, że raz gra ateistę, a raz świętego, to co ma jego rola do jego przekonań. Rola to rola, nie świadczy o człowieku i jego przekonaniach. Jeśli wierzący gra ateistę, to nie znaczy że się z tym poglądem utożsamia. Wręcz może byc nawet odwrotnie. Moim zdaniem gorzej jest gdy ateista gra wierzącego, a film w swojej wymowie jest prochrześcijański (bo taki aktor albo chce wyśmiać granego przez siebie bohatera, albo gra postać z którą się absolutnie nie utożsamia, a to znaczy że się sprzedał za pieniądze) . A takie przypaki są dość liczne. Wymienię kilka:
1. Max v. Sydow gra Jezusa w ,,Opowieść wszech czasów (The Greatest Story Ever Told), a jest ...ateistą (zresztą księdza tez grał serii ,,Egzorcysta")
2. Bob Hoskins gra papieża Jana XXII w ,,Dobry papież (Il papa buono)", a przecież był komunistą, to i musiał być ateistą
3. Thomas Kretschmann gra Jana Pawła II w ,,Jan Paweł II: Nie lękajcie się (Have No Fear: The Life of Pope John Paul II)" a przecież jest ... ateistą
Cyba tylko Jon Voight grający JPII w ,,Pope John Paul II (2005)" odróżnia się od reszty
Spokojnie,nie chodzi koleżance o poglądy aktora,lecz tylko o jego dobór ról (grał przeciwnika wiary w "Bóg nie umarł",a teraz Jezusa). Po za tym to było w tonie dowcipnym.
Pozdrawiam:)
Oczywiście, chodzi mi o dobór ról. I to w rolach widzę to rozstrzelenie, o którym piszę powyżej. Co do poglądów, to w lubianym przeze mnie tandemie Ian McKellen i Derek Jacobi (obaj ateiści prywatnie) jeden zagrał kaznodzieję
https://www.youtube.com/watch?v=T5evsxRdkJw
a drugi grywa dostojników kościelnych - chociaż nie zawsze ortodoksów, nie prowadzi jakichś szczególnych kampanii ateistycznych na co dzień
https://www.youtube.com/watch?v=OvBSHf9gDt4
Więc jak najbardziej - role nie muszą odwzorowywać życia prywatnego.
No właśnie. Tu chodziło o poglądy, a nie religię. Wszak niektóre ruchy lewackie twierdzą, że to Jezus był ,,pierwszym rewolucjonistą". Komuniście Pasoliniemu chodziło o kwestie społeczne (a więc kwestia biednych itd.), a nie kwestie religijne. One są na pierwszym miejscu w tym filmie. Pasolini zgadzał się z Jezusem że trzeba pomagać biednym, ale nie zgadzał się że on jest Mesjaszem. Przed premierą Pasolini wykreślił sprzed imienia ewangelisty "św." tak, że tytuł wyglądał "Ewangelia według Mateusza", a nie "Ewangelia według św. Mateusza". Zresztą swój film dedykował Janowi XXIII, co oznacza że z działaniem (SWII, ekumenizm) tego papieża się akurat zgadzał.
Tak się zaplątałam w komentarzach, ale po seansie widzę, że Sorbo jednak w 200 procentową skrajność nie poszedł i nie omdlewał z anielskich objawień. Józef stoi na ziemi (na ile może), a ateista ma wspomnienie religijnej przeszłości. Może i paradoksalnie skleja się to w jakąś całość.
A tu mamy, zdaje się, wyjaśnienie słowami samego Sorbo
https://znanichrzescijanie.wordpress.com/2014/07/07/kevin-sorbo-glowny-bohater-s erialu-herkules/
"Nie jestem ateistą, więc granie ateisty było zabawne. Jesteśmy aktorami i ciekawie jest grać różne role. Ten film ma w sobie wspaniałe przesłanie. Uwielbiam grać w filmach o wierze, ale nie chcę, żeby to było głoszenie do chóru. Chór już mamy. To ludzie, którzy wierzą w Boga, w Jezusa. Takie filmy są raczej dla tych, którzy siedzą przy płocie, powiedzmy, do niezależnych wyborców."
To było jeszcze przed nadrobieniem przeze mnie filmografii i autobiografii Sorbo. Z perspektywy ironia w tytule tematu jest niespecjalnie odkrywcza, bo filmografia Sorbo jest mieszanką najdziwniejszych sprzeczności, z których ateizm i św. Józef są chyba najmniej problematyczne.
Wesołych Świąt, niezależnie od tego, co wykombinuje jeszcze św. Józef Kulturysta od Wilkołaków vel Kevin Sorgo.
Natomiast najaranego sorbowego Abrahama Lincolna w 'Prezydencie pogromcy' (mimo szczerych chęci bycia erudytką) oglądało się lżej niż nie najaranego Daniela Day-Lewisa w trącającym dłużyznami 'Lincolnie' Spielberga.