Tak jak w tym temacie, bardzo średni film. Trzeci z kolei "staromodniak" na który czekałem (bo lubię takie klimaty) i trzeci na którym się zawiodłem. Najpierw kiepskawa Black Dahlia, poźniej "jakotaki" Lonely Hearts, teraz mocno średni Hollywoodland. Wszystkie ze świetną obsadą, i dobrze zresztą zagrane ale wszystkie...nudne po prostu, a w najlepszym razie mało wciągające. Hollywoodland był zresztą chyba najnudniejszy z tej trójki. Szkoda bo potencjał był spory. Bronią się kreacje aktorskie Diane Lane, Adriena Brody i Boba Hoskinsa. Także Affleck zagrał zupełnie przyzwoicie (choć te pochwały w Wenecji są i tak nieco na wyrost bo wybitna rola to z pewnością nie była) i doprawdy nie wiem o co było tyle szumu, że niby położył kolejny film. Guzik prawda. Ten film położyła mało wciągająca fabuła - po prostu... Akcja snuje się i snuje, gdy robi się nieco ciekawiej, od razu tempo zwalnia - i tak aż do rozczarowującej końcówki.