Po nakręceniu "Świetej góry", Jodorowsky zaczął snuć plany stworzenia adaptacji "Diuny" Franka Herberta. Wspierany przez producenta Michela Seydouxa, zdołał skompletować imponującą ekipę, w której skład weszli m.in. Moebius, H.R. Giger, Dan O'Bannon, Salvador Dali (!), David Carradine i Orson Welles (!!). Projekt ugrzązł w martwym miejscu w momencie, gdy jego pomysłodawca zgłosił się po finansowanie do hollywoodzkich studiów. Niezwykle ambitna próba stworzenia mistyczno-filozoficznego eposu science-fiction w zasadzie w naturalny sposób skazana była na niepowodzenie: przedsięwzięcie wymagało zbyt wielkiego rozmachu, aby zebrać nań fundusze od niezależnych inwestorów, dla decydentów z Fabryki Snów było z kolei zbyt ekstrawaganckie ("nakręcisz film na półtorej godziny. - nie, zrobię film dwunastogodzinny, dwudziestogodzinny!"). Tym samym, twórca "El Topo" jawi się jako niepoprawny marzyciel, walczący z wiatrakami idealista, który wierzy w możliwość zmieniania świata poprzez sztukę. Z jednej strony w pełni go rozumiem, z drugiej - jego zawód wydaje się być nadto naiwny. Mimo wszystko: opowieść niezwykła, o być może jednym z najwspanialszych filmów w historii, który nigdy nie powstał. No i wbrew pozorom - całkiem pokrzepiająca.
hmmm - cos w tym jest, chcialoby sie z mojej strony zobaczyc murbelle w akcji... ale to tylko pobozne zyczenie
pozostaje mi czekac na ekranizacje webera HH